No dobra...mam nadzieje, że to nie będzie kompletna porażka.
Jakoś chwilowo straciłam wenę na pisanie ,,Wiara, nadzieja, miłość i smok” (ale
to nie znaczy, że je porzuciłam. Za bardzo kocham Amare by to zrobić :P) i zaczęłam
pisać moje pierwsze w życiu yaoi. Dodatkowo z jakimś porąbanym światem, który
mam nadzieje z czasem się będzie wyjaśniał:). W ogóle zdziwiłam samom siebie że
to jest 2min bo ja jestem bardziej fanką jongkey no ale taka była wola nieba z
nią się zawsze zgadzać trzeba :P. Jako
że to opowiadanie zmienia mi trochę ideę i porządek bloga to postanowiłam też trochę
zmienić wygląd, i tak zmieniałam, że mi ze zdjęcia shinee kijaszka obcięło. :(
Jestem ułomny.
Albo raczej to oni mnie takim widzą. Dla nich jestem jak mucha pływająca w
smole, gdy na mnie patrzą czują się jakby poruszali się szybciej niż w
rzeczywistości. Dlatego tak bardzo lubią patrzeć. Żyję w świecie ludzi
niesamowitych, zdolnych do wszystkiego, nieograniczonych i jestem Normalny. Nie
potrafię wyłącznie umysłem sprawić, że kwiaty kwitną, dzień zmienia się w noc,
a woda miesza z ogniem. I jestem Normalny, bo nie jestem stąd. To ci ludzie są ułomni tonąc we własnej
genialności. Gdyby nie ja nawet by jej nie poznali, bo są wszyscy tacy sami.
Geniusz wśród geniuszy nie widzi, że jest mądry a szaleniec wśród szaleńców
jest NORMALNY.
Światło
rozproszone przez tysiące kryształów padało na futurystyczne wnętrze. Naprzeciw
siebie na prostych białych kanapach siedziało małżeństwo i młody rudowłosy
chłopak. Stojący pomiędzy nimi minimalistyczny stolik do kawy stanowił fizyczną
i psychiczną barierę.
-Więc tak wygląda twoja,, zwyczajność”- Odezwał się mężczyzna
wręcz wypluwając z obrzydzeniem ostatnie słowo.- Gdy ktoś z dobroci serca
daruje ci dom i schronienie wykorzystujesz go uwodząc ich naiwnego syna?- Wykrzyczał
mu prosto w twarz lekko unosząc się z miejsca.
–I jeszcze masz czelność oskarżać moje dziecko o próbę
gwałtu?- Po tych słowach mężczyzna splunął trafiając prosto w środek czoła Taemina.
Chłopka był pewien, że pomógł sobie w tym wolą. –On jest niewinny i czysty! Nigdy nie położyłby by ręki na Normalnym.
W tym momencie zataczając się wszedł do salonu przedmiot
rozmowy, pokazując w pełnej krasie jaki to on czysty i niewinny. Umięśniony tors
miał nagi, a spojrzenie nie przytomne.
-Taeyang kochany wróć do nas na chwile- chłopak poruszył
się niespokojnie i po chwili jego wzrok znów się skrystalizował, gdy opuścił
swoją iluzje, a na ustach wykwitł przebiegły uśmiech.
-Odprawiamy właśnie Taemina, postanowiliśmy po prostu go puścić,
ale jeśli masz inne plany to nie musisz się krępować. – Zwrócił się do niego
ojciec.
-Wszystko w porządku. Nie chowam urazy pomimo krzywdy,
którą mi wyrządził.-Powiedział świętoszkowatym tonem.
Starszy mężczyzna podszedł do Taemina chwycił go
brutalnie za ramie i podniósł bez najmniejszego wysiłku. Gdy tuż obok kanapy
pojawiły się znikąd drzwi z głośnym trzaskiem otworzył je siła umysłu i wypchnął
przez nie chłopaka, który spadając w ciemność usłyszał jeszcze w głowie głos
Taeyanga.
,, Uciekaj Normalny.
Biegnij, bo gonią cię bogowie”.
Chłopak obudził się czując krople deszczu smagające jego
ciało, obolały otworzył oczy. Leżał na środku brukowanej ulicy, nikłe zielonkawe
światło sączyło się z latarni przy krawężnikach. W rynsztokach zalegały śmieci.
Taemin wstał powoli. Podejrzewał, że znajduje się gdzieś na obrzeżach miasta,
choć gdy ostatnio tu był okolica nie wyglądała tak źle. Cały bród i ulewa
musiały być wytworem Taeyanga. Zaczął iść ulicą, nie wiedział co teraz ze sobą
zrobić. Choć zdarzyło mu się już kilka razy stracić,, właścicieli” jak miał w
zwyczaju ich nazywać, pomimo, że popranie politycznie byli opiekunami; to jeszcze
ani razu nie został wykopany z nienawiścią.
Nie miał teraz żadnych wątpliwości, że wpiszą go na listę Niepoczytalnych
i już żadna rodzina nie będzie chciała go przyjąć. Słyszał trochę historii o
porzuconych Normalnych, ale jakoś żadna nie przypadła mu do gustu, w większości
przypadków trafiali oni do burdeli dla koneserów tak zwanych,, realnych
przyjemności,,. Lub po prostu snuli się zagłodzeniu po przedmieściu tylko po to
aby potem umrzeć pod jakimś krzakiem. Krążyły plotki, że istniej pewne podziemie
złożone z Normalnych, ale idea wydawała się być tak nie realna i nie osiągalna,
że nikt nie dawał jej wiary.
Nagle z rozmyślań o przyszłej karierze wyrywał Taemina
dźwięk butelki roztrzaskującej się o ziemie, zerknął przez ramie. W jego stronę
szło pięciu uzbrojonych w kije bejsbolowe mężczyzn o nienaturalnie umięśnionych
ciałach, powykręcanych nieludzko. Wystarczył mu jeden rzut oka, aby się zorientować,
że to kolejne wytwory Taeyanga . Chłopak bez namysłu rzucił się do ucieczki.
Biegł ile sił w nogach choć wiedział, że i tak nie ucieknie. Stwory nie dorwały
go jeszcze , dlatego że jego prześladowca chciał zobaczyć go cierpiącego. Lubił
się rozkoszować torturami jak małe dziecko, które z lubością odrywa mrówce nogi
tylko po to, by obserwować jak zwija się z bólu. Uciekał ciemnymi śmierdzącymi
moczem uliczkami, których jedna nie różniła się wiele od drugiej, co chwile unikając
butelek rzucanych przez mutantów. Upadł ciężko na ziemie raniąc sobie dłonie i
kolana. O to nadszedł jego koniec. Normalny nie może się mierzyć z potęgom
Nieograniczonych, sam nie zwycięży walki z bogami. Już chciał się poddać, pogodzić
z porażką i czekać na śmierć, kiedy usłyszał nieoczekiwane kroki i krzyki. Jak
spod ziemi wyrosła przed nim grupka ludzi, która z walecznymi okrzykami rzuciła
się na stwory. Taemin jeszcze nigdy czegoś takiego nie widział. Tam gdzie
któryś z przybyszy uderzał mutanta rozpadał się on i stawał nie widoczny. Po
niecałej minucie nie było śladu po jego prześladowcach. Większość ludzi rozpłynęła się z powrotem w
nocy. Zostało tylko pięciu chłopaków. Odwrócili się w jego stronę i jeden z
nich, z pasemkami na włosach, zbliżył się ze zmartwieniem na twarzy i już miał
zamiar coś powiedzieć, kiedy nieco niższy chłopak, za to lepiej zbudowany powstrzymał
go gestem ręki.
- Kim jesteś?- Spytał się ostro.
-A wy?- Przez chwile stali i mierzyli się nieufnym wzorkiem,
ale w obliczu oczywistej przewagi liczebnej przybyszów Taemin się poddał –
nazywam się Taemin i jestem Niepoczytalnym Normalnym.
Na te słowa niski zupełnie porzucił srogą minę, wyszczerzył
się szeroko i postukał przyjacielsko chłopaka po ramieniu.
-To tak jak by wszyscy bro, znalazłeś się w domu!
Mężczyźni poprowadzili Taemina korytarzem ukrytym pod
jeną z opuszczonych willi i wpuścili do jasno oświetlonej sali. Główne miejsce
w pomieszczeniu zajmował olbrzymi stół zawalony przeróżnymi papierami, dokoła
którego zgromadziło się wiele osób. Ktoś stał przy białej tablicy i rozwiązywał
równanie, ktoś inny biegał w tą i z powrotem z tacką pełną ciastek. W rogu leżały
maty i wisiało klika worków treningowych na których ćwiczyła grupka nastolatków.
-Witaj w kwaterze głównej pierwszego ruchu oporu NN.-
powiedział niski chłopak, który ani razu nie zdjął z twarzy wyszczerzu, rozkładając
ręce jakby chciał nim objąć całe pomieszczenie.
- NN?
- Normalni nienormalni- wtrącił z szelmowskim uśmiechem
ten z pasemkami.
Taemin został usadzony w fotelu z ciasteczkiem i ciepłą herbatą,
a obok niego na krzesłach usiadła rozgadana para.
-Chcesz coś wiedzieć?- Spytał się Pasemkowy jak nazwał go
Taemin z braku lepszego pomysłu.
- Jakim cudem pokonaliście wytwory? Jeśli jesteście Normalni
to nie powinno być możliwe.
-Jesteśmy Normalni. Po prostu każdy, kto chce należeć do
NN musi się wybrać do pewnego miejsca. Tak właściwie to jest to inny świat.
Nasz świat...Normalnych. Jak pewnie wiesz, nasze przezwisko wzięło się stąd, że
zawsze twierdziliśmy, że z nami jest wszystko w porządku, że to Nieograniczeniu
są dziwni. I okazało się, że mamy racje! My nie jesteśmy z tego świata Taemin!
Byłem w naszym świecie tam są ludzie tacy jak my, wszystko robią siłą mięśni i
determinacją, mają zasady, ograniczenia. A gdy z wróciłem, siła
Nieograniczonych przestała na mnie działać, nie ulegałem ich iluzją i mogłem je
zwyciężać. Z tobą też tak będzie, jeśli zechcesz się do nas przyłączyć.
- Chcę- odparł bez zastanowienia Taemin.
-No to jak tylko zjawi się szefunio zabierzemy się do
naszego świata!-Powiedział Szczenior, czyli według słownika Taemina, często
szczerzący się chłopak.
-Szefunio?
-Noo on nie lubi być nazywany szefem, ale czy by tego
chciał czy nie nim jest. Zresztą to on odkrył przejście do naszego świata.
W tym momencie przy jednym z wejść do sali zapanowało
pewne poruszenie.
- Oho o wilku mowa.- Powiedział Szczenior i wstał
nakazując gestem Taeminowi by zrobił to samo. Podeszli do rozmawiającej grupki
ludzi. Pasemkowy wepchnął się miedzy nich i powiedział do kogoś znajdującego
się poza zasięgiem wzroku Taemina.
-Minho mamy nowego.
W tym momencie Szczenior popchnął go lekko, także znalazł
się miedzy rozmawiającymi ludźmi. Potknął się i musiał się przytrzymać czyjegoś
ramienia, spojrzał w górę na właściciela i napotkał olbrzymie czekoladowe oczy
obserwujące go uważnie.
-To on? –Spytał mężczyzna nie z nieprzeniknioną miną nie odrywając wzroku od twarzy Taemina.
-Tak. Czy coś jest...- Posemkowemu nie było dane
skończyć, bo w jednej chwili Minho cisnął Taemina na ścianę i przygwoździł go
ramieniem lekko podduszając.
-Kim jesteś?- warknął.
- Lee Taemin.
-Minho!! On jest w porządku, sprawdzaliśmy go.
-Nie wtrącaj się- rzucił ostro i przyjrzał się uważnie
twarzy młodszego.
- Jak się tu znalazłeś?
-Zostałem wykopany przez moich opiekunów.
-Za, co?
-Bo broniłem się przed gwałtem.- Na te słowa twarz Minha
odrobinę złagodniała i odsunął się od chłopaka.
-Przykro mi. Nie martw się. Człowiek, który ci to zrobił
nie powinien już cię gonić skoro się zaspokoił.
-Nie zgwałcił mnie, nie dałem mu się!- Odparł wściekły
Taemin rozmasowując szyję. Jego słowa wzbudziły pewne poruszenie w tłumie obserwującym
scenę.
-Co masz na myśli?-Spytał ostrożnie Pasemkowy.
-Nooo, nie wiem... chyba po prostu był koneserem
prawdziwych doznań i nie chciał na mnie używać iluzji. Albo coś.
- W porządku wierze ci. –Powiedział Minho, choć jego mina
wskazywała na coś kompletnie odwrotnego.- Możesz z nami zostać i zabiorę cię do
naszego świata.
-Osobiście?-Zainteresował się Szczenior.
-Tak osobiście.
Minho chwycił Taemina za nadgarstek i pociągnął w stronę
jednego z wielu drzwi. Gdy weszli do środka chłopak przeżył lekki szok. Nie wiedział,
czego się spodziewać, ale raczej nie tego. Na pewno nie mrocznego pomieszczenia
wyglądającego jak wnętrze romańskiego kościoła.
-To kaplica?- Spytał się szeptem z nawet sobie nie
wiadomego powodu.
-Tak w miejscu gdzie znajduje się kamieńca kiedyś stał
kościół. Nasza baza znajduje się w zaadaptowanych katakumbach.
-No to wesoło.
-Dziwne masz upodobania.
Taemin spojrzał ciężko na swojego towarzysza.
-To był sarkazm.
-Sorry nie wychwyciłem.- Rzucił Minho nie patrząc na
niego tylko na środek kaplicy. Taemin podążył za jego wzrokiem. W miejscu, w
którym powinien znajdować się ołtarz stał ozdobny kamienny łuk.
-Chodź.- Minho pociągnął chłopaka za rękę i zbliżył się do
bramy.- To są drzwi to naszego świata. Jesteś pewien, że chcesz przez nie
przejść?
Taemin zamiast odpowiedzieć przekroczył próg.