niedziela, 30 grudnia 2012

Rozdział drugi, a właściwie ½ rozdziału drugiego




            Obudziło mnie światła dnia i zapach jajecznicy. Otworzyłam oczy będąc przekonana, że zobaczę babcię krzątającą się przy kuchni. Niestety to niebyła ona, za to ktoś znacznie bardziej upierdliwy niż dziewięćdziesięcio letnia pani z alzheimerem i muszę to przyznać lepiej się prezentujący.
-Co ty do diabła robisz- spytałam się przecierając oczy.
-Jajecznice naturalnie. Nie widać?
-No taaa, ale te jajka...
-Z pobliskiego sklepu.- Z pobliskiego sklepu!!! Pobliski sklep jest oddalony o pięć kilometrów. – Zanim zadasz kolejne pytanie. To pożyczyłem twój rower. Powiedział i machną ręką, drugą nie przestając mieszać jajecznicy, w stronę składaka niedbale wepchniętego w niewielką szczelinę za szafę. Siedziałam przez chwilę z zablokowanym umysłem. A potem zauważyłam dwie ważne rzeczy.
-Czapka! Pieniądze!- Wydarłam się podnosząc natychmiast na proste nogi i zapominając o mojej wstydliwej piżamce (nie to nie tak, że ta piżamka była wstydliwa, jej raczej było wszystko jedno). GD odwrócił się w moją stronę i popatrzył na mnie jak na chorą psychicznie, albo jak na różowego aligatora ubranego w strój króliczka playboya.  Ujmując prościej niezbyt przychylnie.  
- Pieniądze na jajka skąd je masz?-Powiedziałam starając się brzmieć maksymalnie spokojnie.
Chłopak się roześmiał.
- Spokojnie to moje.
-W porządku.-Odparłam jeszcze spokojnie, a potem przestałam próbować zahamować moją furię. I wypuściłam jej smycz jak Hades wypuszcza Cerbera na niegodne dusze. – To jest moja czapka!! Moja ulubiona czapka!! Babcia mi ją zrobiła!! A ty, co??.... TY NASZYŁEŚ NA NIĄ ĆWIEKI. – Wydarłam się. On miał na głowie moją ukochaną czerwoną czapkę- worek. Dostałam ją pod choinkę od babci, a on tak bezczelnie, bez pytania ja zbezcześcił! GD chyba sobie uświadomił swój błąd, bo nieco zbladł. Zdjął czapkę z głowy i położył ja na stoliku potem z otwartymi szeroko rękami i dłońmi rozłożonymi w pierwotnym geście ,,O widzisz nie mam kałacha w dłoni. Nic ci nie zrobię”, zaczął powoli do mnie podchodzić.  Mówiąc uspokajającym głosem , tak jak się przemawia do nerwowych zwierząt.
- Przepraszam cię Amare. Nie wiedziałem, że tyle dla ciebie znaczy. Wybacz nigdy więcej nie tknę twoich rzeczy. – Ciągle do mnie podchodził, niebezpiecznie zmniejszając odległość między nami. A ja stałam tam i dyszałam rozeźlona i nie mogłam się ruszyć. Pewnie mnie nie zahipnotyzował wiewiór jeden. I zapewne tylko, dlatego nie zareagowałam i nie dałam mu w mordę, gdy chwycił mnie za rękę i zaczął prowadzić w stronę stołu. – Widzisz zrobiłem ci śniadanie. Choć, spokojnie, śniadanie jest bardzo smaczne. Polubisz je.- Ciągle tak do mnie przemawiał i hipnotyzował tym swoim głosikiem. Zupełnie jak gruby koleś z fujarką hipnotyzuje kobry. Odsunął prze de mną krzesło. I usadził delikatnie trzymając mnie za ramiona. Oczywiście, gdy przenosił rękę z mojej dłoni na ramię to musiał koniecznie to zrobić tak, a by przy okazji przejechać po nagiej skórze i wywołać u mnie dreszcze. To jest uwodzenie! Uwodzenie niewinnej kobiety zamkniętej w camparze na skraju lasu. Ale jakoś tak wyszło, że nie zaczęłam zwiewać z wrzaskiem. To, dlatego, że ta jajecznica tak dobrze pachniała.( Się łudzi dziewczyna).

2 komentarze:

  1. No więc, czytam, czytam... a tu nagle bum, koniec ;____; Szkoda, że to tylko połowa. Jednak lubię to uczucie pomiędzy dodaniem jednego, a drugiego posta.
    GD zabawił się w uwodziciela? Heh, dziewczyna się temu poddała, coś czuję, że tego pożałuje. XD Biedna musiała siedzieć przy nim w tej piżamce... Wole nie wiedzieć co on tam sobie wyobrażał XD

    Czekam na kontynuację ^^
    Hwaiting!

    OdpowiedzUsuń
  2. GD to kurcze calkiem dobry uwodziciel... A Amare to zaraz chyba wściku dupy dostanie xd Inna sprawa to spac w jednym pomieszczeniu z zaje.iscie przystojnym azjatą i tego nie wykorzystac -.-

    OdpowiedzUsuń