Sorrki, że tak dużo
mi to zajęło. L Powstrzymywało mnie lenistwo, choroba,
lenistwo. Lenistwo i szkoła to zdecydowanie moi dwaj najwięksi wrogowie. Mam
jeszcze pytanie do doświadczonych koleżanek po fachu :P . Jak wy
,,reklamujecie” swoje blogi. Bo ja jestem czarna i mętna w tej kwestii. J
Przyłożyłam głowę
do zimnych prętów. Pamiętam jak kiedyś, w zamierzchłych czasach chciałam być
pisarką i jak chodziłam po uliczkach rodzinnego miasteczka za wszelką cenę starając się
wpaść w jakieś kłopoty, bo jak to ja sobie tłumaczyłam, aby być prawdziwą pisarką muszę pisać z własnych doświadczeń. Pamiętam też, że moją ostatnią i
pierwszą książkę przerwałam w momencie, gdy główny bohater został zamknięty w
więzieniu. Pomimo usilnych prób nie byłam wstanie dostać się za kratki. No popatrzcie!
Na co się zdały te wszystkie wybite okna u sąsiadów i herbatki Liptona udające skręty?
Wystarczyło wziąć pod swój dach pewnego debila i wszystkie moje marzenia się spełniły!!
-Hej Amare, co byś
powiedziała na jakąś grę skoro i tak już jesteśmy zamknięci?- Powiedział GD
uwodzicielskim tonem. A ja odwróciłam się powoli, wyobrażając sobie jak moja
zła energia się materializuje i zmienia w wielki czarne psy. Chłopak widząc
moją minę uśmiechnął się przepraszająco.-Oj nie przesadzaj, przecież ta
przyczepa i tak już była wiekowa, a Afika nie lubiłaś zresztą z
wzajemnością, to nawet lepiej, że jest w schronisku. – Gdy to mówił trzy
labradory wyjadały mu mózg.
- GD...Kochanie...Czy
ty, aby na pewno marz świadomość, co mówisz? Czy poprosić tego miłego oficera
żeby trochę tobą potrząsnął w ramach opieki medycznej? Przypomnij sobie, przez
kogo znaleźliśmy się w tej pożałowania godnej sytuacji!
-Przez Afika?- Zapytał
głosem niewinnym jak u pani z pod latarni na emeryturze.
Ręce mi opadły,
choć po części ma racje. Siedzimy w areszcie od pięciu dni, a trafiliśmy tu w dniu,
gdy Bob, który tak naprawdę jest Johnem, przywiózł Afika. Przylazł, wypił z
nami herbatkę, odstawił kundla i wyszedł nie zamykając drzwi. I to był pierwszy
krok do katastrofy. Następnie GD nadepnął ogon Yorka. Drugi krok. Potem pies
wybiegł głośno skamlając, a GD zanim. Trzeci krok. Długo nie wracali, więc
wyszłam sprawdzić, co z nimi. Czwarty krok. Szłam i szłam leśną drogą pośród
spadających liści i nic nie wróżyło, że katastrofa nadejdzie głośno tupiąc, ale
wtem ujrzałam jakieś postacie na końcu drogi i usłyszałam szczekanie,
ucieszyłam się i poszłam w tamtą stronę. Piąty krok. BUM KATASTROFA! Im byłam
bliżej tym więcej szczegółów się nie zgadzało, pies nie szczekał, ale skomlał,
postacie nie stały jak powinny, tylko jedna leżała bezwładnie a druga ją
przytrzymywała za kołnierz. Kontury były nie wyraźne w cieniu, nie byłam
niczego pewna, bałam się jak nigdy i wtedy promienie zachodzącego słońca
przedarły się pomiędzy koronami drzew i oświeciły zakrwawioną twarz GD. To on
pochylała się nad bezwładnych ciałem Boba\Johna. W tedy po raz pierwszy w moim
długim dwudziestoletnim życiu zrobiłam to, co każdy normalny człowiek. Rzuciłam
się do ucieczki. Zapewne cała scena wyglądałby przepięknie, długowłosa kobieta
skąpana w promieniach chylącego się ku zachodowi słońca, ucieka usłaną opadłymi
liści alejką, gdyby nie ten tępy kundel, który wiedziony pierwotnym instynktem
łowcy pobiegł za mną i powalił na ziemię. Tak, powalił mnie miniaturowy York.
Moja nauczycielka samoobrony była by zemnie dumna.GD podbiegł do mnie i pomógł
wstać z wielkim zmartwieniem na skalanej krwią twarzy. Zaczął przekonywać abym
nie wyciągała pochopnych wniosków, że to nie on zaatakował Johna tylko mafijne
miśki, a on porostu przechodził. I tak po wielu godzinach tłumaczeń zaczęłam mu
wierzyć i starać się nie myśleć, że stwierdzenie,, ja tylko przechodziłem” to
alibi większości morderców. Ale nie wszystko da się rozwiązać nie myśleniem, bo
wkrótce przyjechała policja, zaczęli przesłuchanie, nie do końca uwierzyli w
wersje GD, a potem odkryli, że mój camper był kradziony. Ja w tym palców nie
mieszałam, przysięgam, po prostu mogłam kupić go od nie całkiem białych (w
sensie mentalnym) ludzi. Tak, więc samochód poszedł na złom, a Afik do
schroniska.
Czułam na sobie wzrok GD cały czas, gdy
rozmyślałam nad swoim godnym najwyższego pożałowania życiem.
- Czy przypadkiem
nie masz dzisiaj odlotu do Korei?- Spytał, podejrzanie poważnym tonem.
- Jasne! Jeśli się
nawdycham jeszcze trochę tej farby na ścianie to faktycznie będę miała odlot,
ale nie koniecznie do Korei! Czy ty nie widzisz?! Jesteśmy za kratkami!
-Tak, ale twój
bilet nie został anulowany.- Wciąż nie zmienił tonu. Skąd on bierze ten spokój?
Nawet ja bym ze sobą nie wytrzymywała.
- No nie 2min był
gdzieś w górach bez zasięgu, ciągle niewiedzą, że z nimi nie lecę. Będą nieźle
zdziwieni jak się nie pojawię na odprawie.
-No to polecisz.- Spojrzałam
na niego, jak to mam w zwyczaju, jak na człowieka-anomalię urodzonego bez
piątej klepki. – Uciekniemy dzisiaj i to za chwilę.- Rozglądnęłam się
odruchowo, ale nikt nie mógł nas podsłuchać, bo mówiliśmy po koreańsku, a
kamery wiszące pod sufitem, przypuszczalnie od nowości nie działają, zresztą
sprawdziliśmy to robiąc szaleńcze skoki i imitując samobójstwo. Nikt nie
zareagował.- Mój plan powinien wypalić, jeśli tylko będziesz mnie słuchać.- nim
zdążyłam spytać, co to za plan. GD chwycił za kołnierzyk mojej koszuli i jednym
szarpnięciem ją rozpiął, przy okazji urywając większość guziczków. Odruchowo
zasłoniłam się dłonią. Na co chłopak posłał mi ironiczny uśmieszek jawnie
mówiący, że za bardzo, co zasłaniać to nie mam.
A potem chwycił mnie w tali, przyciągnął do siebie i wyszeptał do ucha,
-Za chwile masz się
zacząć bronić, a jak już będziesz na zewnątrz walnij strażnika czymś ciężkim w
tył głowy, zabierz mu klucze i mnie uwolnij. Ok?
I wtedy mnie
pocałował, dosłownie zmiażdżył moje usta swoimi. Przez chwilę stałam jak
wmurowana a potem, odruchowo, odpowiedziałam. Znam człowieka, który wielokrotnie
naraził się na śmierć, bo ma odruch oddychania pod wodą i wstrzymywania
powietrza na powierzchni, w porównaniu z nim jestem na bezpieczniejszej pozycji
z odruchem całowania przystojnych Azjatów. Chyba. Nim zdążyłam zarzucić mu ręce
na szyje chłopak odsunął się i spojrzał na mnie z dość głupkowatą miną.
-Maiłaś krzyczeć-
powiedział. No to się wydarłam ile sił w płucach. GD chwycił mnie za głowę i
zaczął targać włosy. Przyciągnął znowu
do siebie, ale tym razem nie pozwoliłby nasze usta się zetknęły tylko kręcił
głową kilka centymetrów od mojej twarzy imitując pocałunek. A ja zaczęłam
młócić rękami w powietrzu imitując sprzeciw.
-Co tu się
wyrabia!- Krzyknął tłustawy oficer i zaczął szarpać się z kratami celi tuż obok
naszych głów.
-Tu są drzwi, a pan
trzyma do nich klucz- podpowiedział mu uprzejmie GD odsuwając się ode mnie.
Oficer wkroczył do
naszej przytulnej klatki podciągając spodnie i wyciągnął mnie na zewnątrz znów
zamykając drzwi.
-Jeszcze ci się
odechce młode panny obłapywać- powiedział grążąc GD tłustym od kurczaczków KFC
paluchem. I w tym momencie roztrzaskałam na jego głowie kubek.
Jeszcze żadna
kobieta nie wydała mi się tak piękna jak Amare w tym momencie, gdy stała z
odłamanym uszkiem kubka nad nieprzytomnym policjantem. Włosy miała zmierzwione,
koszule rozpiętą tak, że ukazywała jej stanik w malinki, policzki zaróżowione a
oczy błyszczące. Schyliła się i wyjęła klucz z ręki oficera i otworzyła mi
drzwi bez słowa. Szczerze mówiąc nie byłem pewny, co do tej części planu.
Obawiałam się, że gdy tylko się wydostanie to żuci się do ucieczki zupełnie o
mnie zapominając, ale z drugiej strony nie spodziewałem się też, że odpowie mi
na pocałunek. Ta dziewczyna jest zdecydowanie dziwna.
- Myślisz, że nic
mu nie będzie?- Spytała spoglądając z poczuciem winny na nieprzytomnego
mężczyznę. Prychnąłem w duchu. No jasne mu to współczuje, a jak mnie kopie, co
chwile w łydki to jakoś winna się nie czuje.
- Ani ty ani kubek
nie jesteście na tyle silni by wyrządzić mu krzywdę.- Powiedziałem, chwyciłem
ją za rękę i zacząłem biec. Dokładnie pamiętałem trasę, którą mamy uciekać, bo
jak nas prowadzili i jak musiałem mieć wypady do kibelka, uważnie przyglądałem
się rozmieszczeniu kamer i innym szczegółom.
- Zresztą i tak
przypuszczalnie molestował więcej dziewczyn niż ty wżyciu zobaczyłaś.- Rzuciłem
przez ramię skręcając w kolejny korytarz.
-Przecież tego nie
wiesz!- Krzyknęła walcząc z lekką zadyszką.
- Ty też.
-Ale nie można
oceniać ludzi na podstawie wyglądu albo własnych złudzeń
I kto to mówi, ona
jakoś bez przerwy to robi w stosunku do mnie. Wtem na końcu korytarza ujrzałem
policjantów. Błyskawicznie zasłoniłem usta Amare ręką i przycisnąłem ją do
ściany osłaniającej od strażników. Byliśmy bardzo blisko, znowu, czułem jej oddech
i czułem jej zapach. Po tym, co się stało w celi wolałem nie patrzeć jej w
oczy, ta dziewczyna jest groźniejsza niż myślałem. Amare wymamrotała coś pod
moja ręką. Coś, co brzmiało jak,, zabieraj łapę” w odpowiedzi przycisnąłem ją
mocniej od muru. I wtedy splunęłam mi na rękę. Zabrałem ją z obrzydzeniem i o
tarłem o ścianę. Cofam nie odwołalnie wszystko, co o niej myślałem w przeciągu
ostatnich dwudziestu minut, albo lepiej w przeciągu ostatnich pięciu dni jak
siedzieliśmy zamknięci razem. To jest skrajna idiotka pozbawiona choćby krztyny
wdzięku.
- Masz szczęście,
że policjanci już poszli.- Powiedziałem zmuszając się by panować nad głosem.
-No nie wiem,
patrząc na mój ubiór i to, że zakrywałeś mi usta dłonią to raczej ty masz szczęście,
bo gdyby nas zobaczyli to bez dwóch zdań by cię przyskrzynili, a mnie puścili
wolno z ciepłą herbatką, tabletkami uspakajanymi i testem ciążowym. – Powiedziała
i poszła przed siebie dumnie zadzierając nos. Mówiłem idiotka. Nawet nie wie do
kąt idzie.
Nie wiem, jakim cudem
udało nam się wyjść z komisariatu, Amare kompletnie się nie kryła brakował
tylko żeby zaczęła robić pajacyki na środku komendy.
Na rowerach
miejskich pojechaliśmy do campera po paszporty i rzeczy na zmianę, modląc się,
aby go nie przestawili i nie było tam policji. Któryś z bardzo wielu dostępnych
bogów wysłuchał naszej prośby i był on tylko ogrodzony taśmą. Z siedliśmy z
rowerów, a Amare poprawiła węzeł, który zrobiła na środku brzucha, dzięki temu
jej koszula trzymała się trochę bardziej kupy.
- Zostaw to, szybko
się przebierzesz, weźmiemy podstawowe rzeczy i się zmywamy.- Pokiwała potulnie
głową, ruszając w stronę campera i nie przestając poprawiać koszuli. Szczerze
mówiąc to dzisiejsza ucieczka była pierwszym razem jak posłuchała tego, co
mówię. Uśmiechnąłem się pod nosem, w końcu zaczynam ją temperować. Chwyciłem
torbę i wpakowałem do niej wszystkie swoje rzeczy, po dłuższej chwili
dziewczyna też była już gotowa. Rowerami pojechaliśmy na najbliższy przystanek
autobusowy.
Po dwóch godzinach
drogi dotarliśmy na port lotniczy Atlanta - Hartsfield-Jackson, dzięki
bogu miałam jeszcze dwadzieścia minut do odprawy, odebrałam od GD moją pakowaną
w ekstremalnym pospiechu walizkę, którą z jakiegoś powodu postanowił szarmancko
za mnie ponieść. Naprawdę nie wiem, co się z nim dziś dzieje, jeszcze trochę a pomyśle,
że tak naprawdę jest mężczyzną a nie tlenioną wiewiórką balkonową. Zobaczyłam w
tłumie czekającym na odprawę rudą głowę Taemina i się uśmiechnęłam. Machnęłam
ręką w stronę GD.
-No dzięki za wszystko, miło było poznać i w ogóle.-Powiedziałam,
a on nic tylko się na mnie gapi. Chyba nie liczy na żadne rzewne pożegnanie?
Prychnęłam, jego nie doczekanie!-To ja spadam.
I poszłam do przodu, a on za mną. Przyspieszyłam i on też,
postąpiłam krok w bok i on też, zrobiłam piruet i spojrzał na mnie jak na
idiotkę. Praktycznie biegiem dopadłam Taemina i Minho. I oczywiście zaczęli na
zmianę przytulać mnie i gadać jeden przez drugiego jak to się martwili i denerwowali
i że słyszeli plotki itd. Gdy Taemin po raz piaty powtórzył że był gotów złożyć
ofiarę z pierwszej napotkanej dziewicy byle by tylko dobry los mi sprzyjał
podszedł do nas GD. Co mnie przeraziło reakcja chłopaków w stosunku do niego
była podobna, pomijając ten fragment z przytulaniem.
-Ymm, co ty tu jeszcze robisz?- Zapytałam siląc się na
uprzejmość mając w pamięci wspólnie spędzone trudne chwile.
-Leci z nami- odparł za niego Minho.
-Co?! Ale, ale nieee....to są nasze wakacje...nasza wielka
wycieczka- powiedziałam żałośnie czując jak zaciska mi się pętla na szyi.
-No właśnie- powiedział Taemin posyłając mi szeroki uśmiech-
to będą niezapomniane wakacje.
-Bez wątpienia- powiedział GD, co zabrzmiało jak najgorsza
groźba. Poczułam jak pętla się zacisnęła.
Pragnę podkreslić, że czarna i mętna jesteś 24 h na dobę ;)
OdpowiedzUsuńNie jest tak źle jak obiecywałaś, fakt, że troszkę mu brakuje do poziomu pierwszych rozdziałów, ale nie cierpiałam podczas czytania.
Ostatnia scena na lotnisku (oprócz piruetu ;P) jest zupełnie bez pazura, wydaje się trochę pominięta, jakby pisana bez chęci.
Akcja wciąż trzyma poziom, jak zwykle całkowicie urzekający styl pisania, tylko ciut słabiej niż poprzednio.
Czekam na jakiś szybki ciąg dalszy, oby tak dalej :)
Moje kochanie zawsze o mnie pamięta!!!!! Ciiiiii to wcale nie tak, że zmusiłam cie siłą byś tu zaglądnęła. Masz racje i ja to wiem styl mi upada na zad i ręce :( ale mam niecny plan to zmienić, w sensie pisać rozdziały do przodu i więcej nad nimi pracować. A co do sceny na lotnisku to ta końcówka jakoś mi się rozkraczyła, a za ostatnie zdanie miałam ochotę sama się wypatroszyć.:P
UsuńZaglądałam tu mniej więcej raz w tygodniu (i dalej będę), więc nawet bez tego "zmuszenia" w końcu bym znalazła ten oto 4 rozdział ;3
UsuńWierzę w Twój progress, bedę tu siedzieć i go oczekiwać ☆ミ(o*・ω・)ノ
Nie możesz się patroszyć, bo stracę cel moich wykwintnych żartów :D oraz partnera życiowego po 60 (。・ω・。)ノ♡
powodzenia!
(*´∀`*人*´∀`*)
No siemka^^ Ja wpadłam spytać jak tam ma się Eunhyuk xD
OdpowiedzUsuńNie no dobra taka hamska nie będę :P
Rozdział jak zwykle mi się podobał. Bo co tu dużo ukrywać... KOCHAM twój styl :3 (nie mówię tego żeby ci się podlizać) Wiem, że nie masz czasu, jesteś leniem nad leniami i chorujesz od strasznie dawna dlatego wybaczam to, że widać znaczną różnice pomiędzy tym rozdziałem a poprzednimi. Wiem, że jak cię wena złapie to stworzysz coś tak niesamowitego, że spadnę z krzesła. Już ja cię znam xD
Trzymaj się kochana i weny życzę <3